Podczas przeprowadzki dzieje się bardzo satysfakcjonująca rzecz: wymuszony minimalizm.
Kiedy się przeprowadzam – i wiele osób jest podobnych do mnie – porządkuję swoje rzeczy, by nie musieć tak wiele przenosić. Wolę pozbyć się połowy rzeczy niż pakować i przenosić.
Uporządkowanie wszystkiego wymaga pewnej pracy, lecz jest bardzo satysfakcjonujące. I jest dużo łatwiejsze teraz, gdy już normalnie utrzymuję rzeczy na prostym poziomie. Wciąż jednak jest pewne nagromadzenie bałaganu, które dzieje się stopniowo, z biegiem czasu.
Po przeprowadzce znowu jestem na poziomie tego co niezbędne (mając jeszcze kilka wygód). Mój nowy dom jest pięknie minimalistyczny i jestem naprawdę szczęśliwy.
Staram się utrzymywać dom w takiej postaci przez większość czasu, lecz przy moich dzieciach, nie zawsze jest to możliwe.
Przeprowadzka wymusza na mnie minimalizm i jest czasem refleksji: czego potrzebuję? Czego naprawdę używam? Co kocham?
Moje dzisiejsze pytanie do ciebie brzmi: gdybyś miał się przeprowadzić, co byś zabrał?
Użyteczne może być spisanie listy. Potem użyteczne może być pozbycie się wszystkiego, czego nie ma na tej liście.
Pomyśl o tym.